Sztuka i życie
Zastanawiam się jaka byłaby jego sztuka, gdyby miał inne życie...? Bo to ono nas określa, to co przeżywamy. Uczelnia daje warsztat, wiedzę ogólną, ale nie decyduje o tym co i jak będziemy przedstawiać, nie może ingerować w to, jak nasze życie przemija. Przemijanie. To właśnie ono stało się najważniejszym tematem obrazów i rysunków Jerzego Tyburskiego. Gdyby było łaskawsze dla bliźnich a więc i dla niego, tworzyłby zapewne inaczej. Inne byłyby jego tematy, ale inna także forma, która je wyraża. W obrazach Tyburskiego wszystko przemija - ludzie, natura, nawet przedmioty. Ale że artysta jest raczej introwertykiem niż ekstrawertykiem, że bardzo ważna jest dla niego refleksja, jego dzieła nie krzyczą ale mówią. Mówią cicho, spokojnie, jakby były z tematem pogodzone, jest jak jest, życie mimo wszystko pozostaje piękne, więc artystę stać nawet niekiedy na groteskę, ironię, na dystans wobec siebie i tematu. Odnajduję też w tej sztuce poezję i metaforę. Wszystko jest kruche, chore, wrażliwe. O skojarzenia z innymi artystami trudno, może jedynie z Witoldem Wojtkiewiczem, bardzo odległe.. Są jednak i świadome inspiracje dziełami dawnych mistrzów – Bosha, Leonarda, Memlinga, to jakby nurt osobny, sięgający do przeszłości ale osadzony zarazem w naszych, dzisiejszych czasach, ułatwiający symboliczny komentarz do współczesnych wydarzeń. Te właśnie prace pokazuje Tyburski na wystawie, ale także martwe natury, których w jego pracowni widzę coraz więcej. W szaro-niebieskiej przeważnie tonacji, wysmakowane kolorystycznie, przedstawione w typowej dla Tyburskiego konwencji surrealizmu, symboliczne, świadczą, że coraz bardziej osacza autora temat przemijania. I coraz bardziej – w tej nieubłaganej ciszy odchodzenia - jego sztuka staje się osobna, wyrazista, rozpoznawalna. To piękne prace. I piękna wystawa.